Legenda nie wierzy w to, co zrobiła Iga Świątek. Stało się to tak nagle.

Iga Świątek zdecydowała się na rewolucję, która okazała się strzałem w dziesiątkę. John McEnroe przyznaje, że sam był zaskoczony jej przemianą. – Iga bardzo chciała poprawić serwis. I moim zdaniem jej się udało – mówi legendarny Amerykanin, który w rozmowie z Przeglądem Sportowym Onet nie kryje podziwu dla metamorfozy wiceliderki rankingu WTA. A to nie wszystko!

Ostatnie miesiące to dla Świątek jazda bez trzymanki. Ponad rok bez tytułu, zmiana trenera i wątpliwości, czy wróci na dawne tory. A potem nagle eksplozja – triumf w Wimbledonie, w Cincinnati i możliwość wielkiego powrotu na fotel liderki rankingu już po US Open. — Może ona sama się zastanawia, czy podjęła właściwe decyzje — mówił nam McEnroe tuż przed Roland Garros. Teraz sytuacja jest zupełnie inna i on sam również to zauważa.

Maciej Trąbski: Iga Świątek podkreśla, że kiedy dostaje rady od Fissette’a, nie przyjmuje ich od razu. Najpierw testuje, sprawdza, dopiero potem wprowadza do gry. Jak patrzysz na takie podejście?

John McEnroe: To zależy od zawodnika. Jedni chcą, żeby im dokładnie mówić, co robić. Inni nie chcą tego słyszeć. Musisz znać siebie – a to wcale nie jest proste. Ale czy ktoś wątpi, że Iga zna się na tenisie? Nawet gdyby w jej boksie nie było nikogo, i tak byłaby wielką zawodniczką, i tak wygrywałaby turnieje.

Ale jednak otacza się dużym sztabem…

Tak, bo uważa, że to dla niej najlepsze. A inni nie. Weźmy Miedwiediewa – prawie nikogo przy sobie nie ma. I wtedy myślisz: może jednak powinien mieć więcej ludzi, bo wygląda, jakby był na wyczerpaniu. Każdy jest inny, życie się zmienia, pojawiają się kontuzje… To wymusza refleksję.

Mój ojciec powtarzał: cokolwiek się stanie, policz do dziesięciu, zanim wybuchniesz na sędziego. Weź głęboki oddech.

To jest ten sam mechanizm. Ktoś mówi ci: twoje forehandy są fatalne, musisz zmienić chwyt. Halo, moment — wygrałem sześć szlemów. Kim ty w ogóle jesteś?

Czyli klucz to zaufanie do siebie i swojego wyboru?

Owszem. Nie wszystkie decyzje są dobre, ale tenis taki właśnie jest. Masz kilka opcji przy każdym uderzeniu – możesz wybrać źle i wygrać punkt albo dobrze i go przegrać. Ważne, jak sobie z tym radzisz.

Co się zmieniło, że Świątek nagle odzyskała lekkość i świeżość na korcie?

Też bym chciał to wiedzieć. Zaskoczyło mnie, że ponad rok nie wygrała żadnego turnieju. Może musiała coś zmienić. Zmieniła trenera w listopadzie – a to ogromna sprawa. Może potrzebowali czasu, żeby się dotrzeć. Może miała kryzys. Może wciąż odbijało się na niej to zawieszenie. Powodów może być wiele.

Ale jedno było jasne: chciała poprawić serwis. Wkładać w niego więcej, zrobić z niego broń. I moim zdaniem to jej się udało.

Szczególnie podczas Wimbledonu.

Wcześniej nie miała tam sukcesów, dlatego to było niesamowite zobaczyć, jak potrafi być sobą, Igą Świątek, na trawie. Gdyby ktoś mi przed sezonem powiedział, że jedynym szlemem, który wygra, będzie Wimbledon, to bym nie uwierzył. A jednak.