4 tygodnie od triumfu Świątek, a tu taka wiadomość. Nagła zmiana. I to jaka.

Amanda Anisimova była sensacją tegorocznego Wimbledonu. Amerykanka podczas turnieju w Londynie pierwszy raz w karierze dotarła do wielkoszlemowego finału, niespodziewanie ogrywając liderkę rankingu WTA – Arynę Sabalenkę. W walce o tytuł nie miała jednak szans z Igą Świątek, przegrywając finałowy bój 0:6, 0:6. Przed startem turnieju WTA 1000 w Cincinnati reprezentantka Stanów Zjednoczonych wróciła do tamtych zdarzeń. Przyznała, jak czuła się po porażce z Polką i co tegoroczny Wimbledon zmienił w jej życiu.

Od finału Wimbledonu mijają dziś dokładnie cztery tygodnie. Iga Świątek swój szósty w karierze wielkoszlemowy tytuł zgarnęła w sobotę 12 lipca, nie dając w decydującym meczu żadnych szans Amandzie Anisimovej. Amerykanka nie była w stanie jakkolwiek postawić się rozpędzonej Polce, która w niespełna godzinę poczęstowała ją “tenisowym bajglem”, wygrywając spotkanie bez straty choćby jednego gema.

W trakie tych czterech tygodni Amanda Anisimova – podobnie jak Iga Świątek – zdążyła wystąpić w imprezie WTA 1000 w Montrealu. Co więcej, obie zawodniczki odpadły w IV rundzie. Reprezentantka Stanów Zjednoczonych poległa w starciu z Eliną Switoliną, a naszą tenisistkę wyeliminowała Dunka Clara Tauson.

Teraz finalistki Wimbledonu walczą o jak najlepszy wynik w ostatnim teście przed US Open – “tysięcznikiem” w Cincinnati. Rozstawiona z numerem “8” Amanda Anisimova przystąpi do rywalizacji od drugiej rundy, mierząc się na początek z francuską zawodniczką Leolią Jeanjean. Przed swoim premierowym starciem Amerykanka pojawiła się na konferencji prasowej, podczas której nie zabrakło tematów związanych z jej występem na londyńskiej trawie.

– Po Wimbledonie wróciłam do domu i tam trenowałam przez tydzień. Po prostu się tym cieszyłam. To było bardzo relaksujące. Potem pojechałam do Kanady i tam trenowałam przez kilka dni. Byłam podekscytowana, uwielbiam grę na twardych kortach i występy w Ameryce – stwierdziła 23-letnia tenisistka.